Zaczęło się od dnia moich narodzin gdy moi rodzice dali mi zapewne myśleli ze bedzie wszystko pięknie ślicznie lecz tak później nie będzie…Jak sie urodziłam było wszystko pięknie cudnie do momentu gdy były kłótnie od strony rodziców od strony dziadków z którymi mieszkaliśmy na wsi… Było pienię nie powiem miałam wspaniałe dzieciństwo ale brakowało mi tej więzi rodzinnej, tego prawdziwego domu gdzie jest kochająca się mama z tatem z rodziną bez kłótni. Zaczęło się jak skończyłam 4 latka były większe kłótnie rodziców, mama ciągle w pracy, tato to samo ja zostawałam z babcią i dziadkiem chodziłam wtedy do przedszkola ale jak wracałam to jak na wsi cały dom i podwórko było moje. Byłam przebojowym dzieckiem który nie umiał usiedzieć na dupie, wszędzie mnie było pełno, wszędzie weszła, wszystko sprawdziłam po swojemu. Babci od strony mamy bałam się widziałam ja wtedy nie za często dlatego, przyjeżdżała jak nie maialm z kim zostać i się mną zajmowała… W wieku 5 lat było coraz gorzej rodzice przyjeżdżali do domu tylko aby pójść spać i wstać na drugi dzień i każde w swoją stronę. Nie miało czasu że mną posiedzieć, pobawić się czy coś porobic innego. Ważniejsze było dla nich ich życie. Mama wtedy znalazła sobie nowego faceta i tato inna. A ja zostałam z dziatkami widząc tylko rodziców wieczorami. Większość czasu spędzałam z dziadkiem miałam go tylko jednego więc może dlatego, z babcią też dużo ale więcej z dziadkiem. Wtedy jakoś dowiedziałam się że moi rodzice chcą się rozejść… Przyczyną tego nie było to że mieli innych lecz to że nie dochodzili do porozumienia między sobą mój ojciec czasem pił też mojej mamie to nie odpowiadało i dlatego. Moje 6 urodziny były jeszcze tam zrobili mi bardzo fajne przyjęcie które bardzo dobrze pamiętam….lecz niedługo po tym nie skończyłam nawet zerówki mama spakowała swoje i moje rzeczy i zabrała mnie stamtąd…
The Journey Begins
Thanks for joining me!
Good company in a journey makes the way seem shorter. — Izaak Walton
